wtorek, 15 kwietnia 2014

Liebster Award

 Zostałam nominowana do Liebster Award przez Rouse Błaszczykowska. Dziękuję bardzo :)
"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

1.Jak masz na imię?
Kasia :)
2.Ulubiona książka?
Saga Zmierzch Stephanie Meyer, ale najulubieńsza część to ,,Księżyc w nowiu"
3.Kim chciałabyś/chciałbyś być w przyszłości?
Marzę o byciu aktorką, ale wątpię że z tym ile osób ma takie same plany uda mi sie tego dokonać :/
4.Ulubione blogi?
After
Moja tajemnicza dziewczyna
My brother Deadlier

5.Najlepszy film jaki widziałaś/łeś?
Porwanie / Abduction
6.Jesteś na bezludnej wyspie. Możesz wziąć do siebie jedną sławną osobę, kto to by był?
Ed Sheeran :)
7.Jakie miejsca na świecie chciałbyś/abyś zwiedzić?
Hiszpania, Londyn, Norwegia, Kanada i Hollywood
8.Wyobraź sobie taką sytuację. Wchodzisz do swojego mieszkania. Mieszkasz ze swoją ukochaną osobą.
...
9.Nagle widzisz tę osobą z kimś innym w łóżku. Co byś zrobił/a?
Na pewno nie słucham wyjaśnień typy ,,To nie to na co wygląda". Zapewne zabieram ważne mi rzeczy ignorując ich i wychodzę, uciekając do Przyjaciółki której mogę się wypłakać.
10.Jesteś osobą oryginalną, czy raczej zawsze idziesz schematami?
Bardzo oryginalną :D
11.Nadchodzi sześćdziesiąt tragicznych sekund. Twój dom staje w płomieniach, a ty musisz uciekać. Możesz zabrać tylko jedną rzecz, ale nie człowieka. Powiedzmy, że ludzie wybiegli o własnych siłach. Jaką jedną rzecz zabrałbyś/abyś z płomieni?
Mój dziennik/Pamiętnik

Nominuję:
http://bulletproof-fanfiction.blogspot.com/?m=0
http://i-will-take-you.blogspot.com/?m=0
http://zakazany-prohibited.blogspot.com/

Moje pytania: 

 1. Czym lubisz się otaczać?
2. Pierwsza rzecz jaką robisz po wstaniu z łóżka?
3. Piosenka, która pobudza emocje?
4. Ukochane kwiaty?
5. Codzienny rytuał, coś co  być musi ( np poranna kawa ) ?
6.  Ulubiony Aktor/ Aktorka?
7. Uzależnienie?

8.Jak długo zamierzasz pisać bloga?
9. Pop czy Rock?
10. Największy strach?
11. Na co będziesz spoglądać za 20 lat? 

wtorek, 18 marca 2014

Rozdział IX



ROZDZIAŁ NAPISANY PRZEZ WERONIKĘ. WIĘCEJ INFORMACJI W NOTATCE PONIŻEJ!
Tom's POV

Promienie słoneczne zaczęły delikatnie muskać moją twarz. Próbowałem zakryć głowę poduszką, aby móc odpłynąć chociaż jeszcze na chwilę w objęcia Morfeusza, ale Słońcu najwyraźniej niezbyt przypadło to do gustu, gdyż jak na złość zaczęło świecić jeszcze mocniej. Dzięki o bogini!
Otworzyłem powoli powieki, które na widok światła samowładnie się zamknęły.
Kiedy zdążyłem przyzwyczaić się do promieni słonecznych, zauważyłem, że leżę na podłodze. "Czemu leżę na podłodze i gdzie ja w ogóle jestem? "
Dopiero po kilku chwilach mój mózg zaczął prawidłowo pracować i przypomniałem sobie wydarzenia z poprzedniego wieczoru....ona.... A tak w ogóle gdzie ona jest?
Zmieniłem pozycję na siedzącą i zacząłem rozglądać się po pokoju. Tak, nie ma wątpliwości, że to jej mieszkanie, uśmiechnąłem się.
Gdy obróciłem głowę odrobine w lewo zboczyłem śpiącą Kate, która leżała na boku w swoim łóżku, przynajmniej ona jedna się wyśpi. Ehh... Należy się jej porządny wypoczynek po wczorajszym dniu. Dalej nie mogę pojąc czemu to zrobiła.... Ale jedno wiem na pewno, ze musze ja wspierać, najlepiej, jak tyko potrafię. Musze zrobić wszystko żeby o nim zapomniała...wiem! Na dobry początek dnia mogę zrobić jej śniadanie, przecież to zawsze coś.
Podniosłem się z podłogi, lekko chwiejąc się przy wstawaniu, no cóż trzeba przyznać że nie jestem dobry w utrzymaniu równowagi.
Podszedłem do lóżka Karie i lekko pogłaskałem ja po policzku. Teraz jest już tylko moja. Zamierzam ja zawsze wspierać a przede wszystkim nigdy jej nie zostawić.
Ostatni raz spojrzałem na moją dziewczynę i ruszyłem w kierunku kuchni.
Kiedy znalazłem się już w pomieszczeniu otworzyłem drze lodówki wzdychając zrezygnowany.
Niestety... Nie ma wystarczająco produktów na zrobienie jakiegoś porządnego śniadania. W sumie nawet jakby były, to chyba i tak za wiele bym tutaj nie zdziałał. Mam nadzieje, ze Katie zadowoli zwykła jajecznica.


Kate POV


Obudziłam się kilka minut temu, ale szczerze nie miałem ochoty wstawać. Przyjemnie jest śnić i nie martwic się o nic. Trochę jak z słuchaniem muzyki czy rysowaniem.
Spalam dość dobrze, właściwie to można nawet powiedzieć ze się wyspałam. No... pomijając to, ze miałam wspaniały sen, taki realistyczny, a zarazem tak bolesny, ponieważ znowu przypomniał mi o nim.



,,(...) Siedziałam na jakiejś nudnej lekcji w szkole, cały czas patrząc na zegarek, kiedy nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę.- odezwał się głos nauczycielki.
- Dzień dobry pani.
W drzwiach stanął nie kto inny jak Louis.
-Co cię tutaj sprowadza chłopcze.
- Mama.
- Mama?
- Tak, mama.
- A po co miała by cię tutaj mama przysyłać?
- Nie moja mama proszę pani! Mama Kate!
- Kate?
- Tak, mam tutaj zwolnienie dla pani od jej mamy. Kazała bardzo ładnie panią poprosić, żeby zwolniła pani jej córkę z lekcji, gdyż musi udać się dzisiaj do lekarza.
- Do lekarza powiadasz...
- Jeśli mi pani nie wierzy to mogę po nią zadzwonić, ale to by oznaczało, że nie ma pani w ogóle zaufania do ludzi, czy coś...
- Eh... no dobrze...
- Louis.
- Louisie. Kartkę ze zwolnieniem sobie zachowam na wszelki wypadek.
- Jeżeli pani chce przechowywać niepotrzebne rzeczy to proszę bardzo.
- Kate! Pakuj się twoja mama napisała ci zwolnienie, możesz iść do domu. Powodzenia na badaniach.
- Badaniach?- spojrzałam zdziwiona na nauczycielkę a potem na Louisa. No tak...Louis i wszystko jasne.
- Ahh tak.. dobrze, dobrze.
Spakowałam się szybko i rzuciłam tylko ciche " Do widzenia".
Po chwili byliśmy już na zewnątrz.
- Louis co ty wyprawiasz?
- Powinnaś mi podziękować.
--Jak moja mama dała ci zwolnienie, przecież sam jesteś...no byłeś w szkole.
- Można powiedzieć, że bardzo dobrze znam twoją mamę.
- Louis... Podrobiłeś pismo mojej mamy?!
- Niee...
- Louis!
- A nawet jeśli to co? Jeżeli nie chcesz iść się ze mną przejść, tylko wolisz spędzać czas na jakiejś nudnej lekcji to proszę bardzo droga wolna.
- To nie uczciwe!
- Trudno... nie to nie. Baw się dobrze na lekcjach. Na razie!
Louis zaczął się oddalać. Z jeden strony wiem, że nie powinnam zawalać szkoły, ale z drugiej...i tak to przecież kiedyś odrobię, prawda?
- Louis czekaj no!
- Wiedziałem, że jednak się zdecydujesz.- chłopak posłał mi swój promienny uśmiech.
- Ale tylko ten jeden raz, nigdy więcej.
- Oczywiście proszę pani.
- Kate.
- Katie.
-Uhh... gdzie idziemy?
- Do lasu? Po co?
- Zobaczysz."


Przywołanie tego snu, sprawiło, że po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, szkoda, że skończył się w takim momencie. Mam nadzieję, że kiedyś przyśni mi się jego dalsza część. . Czemu ten sen musiał być akurat o nim? Przecież miałam zapomnieć, nie wracać już więcej do tego. Mam nawet chłopaka, ale cały czas zastanawiam się, czy go naprawdę kocham. Wiem, jestem szalona, ale wbrew pozorom trudno jest zapomnieć o przeszłości. Mimo wszystko wiem, że Tom mnie kocha i naprawdę się stara, zawsze mnie wspiera, nie to co Louis, który zaginął nie wiadomo gdzie, zrobił karierę, a o mnie kompletnie zapomniał.

Moje przemyślenia( całe szczęście) przerwała cudowna woń smażącego się jajka, gdzieś z dołu pomieszczenia. Ktoś chyba robi jajecznice, którą uwielbiam!
Szybko wstałam z łóżka i pobiegłam do kuchni potykając się tym samym o własne nogi.

Kiedy znalazłam się w pomieszczeniu od razu się uśmiechnęłam. Zobaczyłam bowiem mojego nowego...chłopaka w moim różowym fartuchu kuchennym z naklejką w kształcie serca. Stanęłam w framudze drzwi i przyglądałam się przez kilka minut, jak Tomek zmaga się ze zrobieniem jajecznicy. nigdy nie był dobry w gotowaniu, ale jakoś mi to nie przeszkadza. Zawsze kiedy się spotykaliśmy, to albo szliśmy gdzieś, żeby coś zjeść, albo po prostu zamawialiśmy pizzę. Miło jednak patrzeć jak się stara.

Chłopak naprawdę się stara, bo cię kocha, ale czy ty kochasz jego?
- Hey mamo.
- Katie? Co ty tutaj robisz.- Tom spojrzał na mnie ze zdziwionym, a może przerażonym wyrazem twarzy, prawie upuszczając patelnię z jajecznicą.
- Hmm... no nie wiem... może wstałam i przyszłam cos zjeść?- uśmiechnęłam się.
- Ale...nie jest jeszcze gotowe.
- Mogę ci pomóc.
- W robieniu jajecznicy? Nie dzięki poradzę sobie, zresztą już skończyłem. Została kwestia talerzy.
- Okay, to ja nakryje do stołu.
- Nie!
-Bo...?
- Bo nie. ty po prostu usiądź, a ja wszystko zrobię, okay?
- Dobra?- podniosłam ręce w geście obronnym i usiadłam do stołu.
Po chwili na moim talerzu pojawiła się pachnąca jajecznica, jejku jak ja kocham jajecznice!
Oczywiście zjadłam ją jako pierwsza, ale u mnie to normalne, jestem typem głodomora.
- Smakowało?
- Bardzo.- powiedziałam i posłałam Tomkowi przepiękny uśmiech, na co on odpowiedział tym samym.
- A jak ci się w ogóle spało skarbie?
Skarbie...skarbie...skarbie... czy on mnie właśnie nazwał skarbie?
- Co...?
- Pytałem jak ci się spało...- powiedział zmieszany.
- Ah... dobrze. Nawet się wyspałam.
- Coś ci się śniło?
Nie, nie wcale, tylko tam taki Louis Tomlinson.
- Nie, a czemu pytasz?- czułam się trochę zdenerwowana, ale nie miałam pojęcia czemu, przecież to tylko sen tak? Nie chcę, żeby tom myślał, że znowu mam ,,w głowie" Louisa. Bo nie mam!

- Ponieważ moja droga mówiłaś przez sen.... i w sumie kilka razy się uśmiechałaś. Nie chcesz, to nie mów, ale mam nadzieję, że był to sen o mnie, hmm?
Czułam się coraz bardziej zdenerwowana, kiedy nagle zadzwonił telefon. Dzięki ci Boże!
- To Weronika, musze odebrać.
- Pewnie odbieraj i od razu pozdrów…ją kimkolwiek jest ode mnie.
- Okay.- rzuciłam szybko i odebrałam telefon.
- Hey Kate!
- Hey Weronika!
- Widzę, że humorek dopisuje.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że zadzwoniłaś!

- Aż tak się stęskniłaś?
- Opowiem ci wszystko jak się kiedyś spotkamy.
- Bo ja właśnie w tej sprawie. nie miałabyś ochoty wybrać się dzisiaj ze mną na zakupy?
- Hm... pewnie!
- To spotkajmy się koło parku za piętnaście minut. Będę czekać. pa!
- Ej! Chyba zwariowałaś! W życiu nie wyrobię się w piętnaście minut!
- To za dwadzieścia, nie przyjmuję odmowy! do zobaczenia!
-Pa?
Jaka ona jest szalona. Chyba nawet bardziej niż ja.
- Wychodzisz?
- Mhm. Weronika chce się spotkać.
- Zauważyłem.- westchnął.
-Coś nie tak?
- Nie... Po prostu myślałem, że spędzę odrobinę czasu z moją dziewczyną, to wszystko.
- Obiecuję, że jeszcze będziesz miał mnóstwo czasu.
- Na pewno?
- Tak. A teraz wybacz, ale muszę się zbierać, za dwadzieścia mam być w parku.
- Ja tez, chyba powinienem się zbierać. Podwiózłbym cię, ale jeszcze nie mam prawka.
- Spokojnie zamówię taksówkę.
- Ty idź się ubieraj, a ja ci zamówię, zaoszczędzisz te parę minut.
- Oh dziękuję, że dzięki tobie zaoszczędzę dwie minuty!
- Kate! Próbuje być miły!
- Ja też.- uśmiechnęłam się i pobiegłam na górę wybrać jakieś rzeczy na moje dzisiejsze wyjście z Weroniką.
Najodpowiedniejszy będzie klasyczny strój. Dżinsy, bluza z napisem "hug me" i do tego moje ukochane niebieskie Conversy.
Ostatni raz popatrzyłam na siebie w lustrze i stwierdziłam ,ze jestem gotowa do wyjścia.
Zbiegłam na dół, ale Toma już najwyraźniej nie było, szkoda, bo chciałam się z nim pożegnać.
Kiedy już miałam otwierać drzwi ktoś złapał mnie za ramiona i szybkim gestem odwrócił do siebie.
- Tom! nie wyszedłeś?
- Nie, muszę się przecież pożegnać z moją dziewczyną, prawda?
- Ehh.. nie musiałeś czekać.
- To tylko parę minut skarbie, spokojnie.
- Znowu to robisz.
- Co?
- Mówisz do mnie skarbie.
- To źle?
- Nie ..chyba ..nie po prostu muszę się do tego przyzwyczaić.
- Ah.. jak nie chcesz to mogę mówić ci po prostu Kate jak zawsze.
- Nie... jest w porządku naprawdę.
- nie chciał bym się narzucać.
- nie narzucasz się.
Po tych słowach mocno przytuliłam Tom’a i pocałowałam go w policzek.
- A to za co było?
- Za wszystko.
Jeszcze raz go przytuliłam i wybiegłam z domu wsiadając do taksówki, która już czekała na moim podwórku.


*
Chodzenie kilka godzin po sklepach jest naprawdę męczące, nie wiem skąd Weronika bierze tyle siły i energii, ja już nie mogę.
- Chcesz usiąść w tym barze obok? Chyba się trochę zmęczyłaś.
- Chodzimy przez kilka godzin po sklepach, ciebie to nie męczy?
- Nie.- Weronika uśmiechnęła się i pociągnęła mnie za rękę w stronę wyjścia.
Po kilku chwilach byliśmy już we wnętrzu przytulnego baru, o ile tak go można nazwać. Przynajmniej nie jest to jakiś klub, który od razu wygląda na pierwszy rzut oka jak dom publiczny.
-Chcesz coś do picia Kate?
- Może sok pomarańczowy.
- Sok? Okay...
- Nie Mam ochoty na Alko.
- To ja też wezmę sok pomarańczowy.
Kiwnęłam głową i patrzyłam jak Weronika odchodzi w stronę baru. Przyniesienie soków nie zajęło jej dość dużo czasu, bo po kilku minutach byłą już przy naszym stoliku.
- Proszę o to twój sok madame.
- Madame?- zaśmiałam się.
- A może wolisz określenie Sir, hmm?
- Nie, wolę madame.
- To dobrze. A teraz opowiadaj.
- O czym?
- O tym czemu uratowałam ci dzisiaj rano życie.
- To nic takiego.
- No mów!
- Nie!
- Kate!
- Weronika!
- Eghhhh dobra. Co tam u ciebie słychać?
- Ale pytanie.
- Nie rozumiem o co ci chodzi.
- Ja nic nie mówię.
- Chyba jednak mówisz.
- Nic ciekawego, ostatnio miałam trochę załamki, ale mój kochany chłopak i pomógł, więc nadal żyje. Dzisiaj rano zjadłam wspaniałą jajecznicę i pobiegłam na spotkanie z tobą.
- Zaraz...co?! Masz chłopaka?!
- No...tak.
- Kto to? Znam może?
- Tom.
- Kto to? Czemu ja nic o tym nie wiem.
- Jesteś my ze sobą dopiero od wczoraj, zresztą nie ma się czym chwalić.
- Jak to nie ma Kate! To wspaniale! Gratuluję ci!
Weronika uśmiechnęła się i od razu mnie przytuliła, po czym ja zrobiłam to samo. Cieszę się, że mam u niej wsparcie i przede wszystkim, że cieszy się razem że mną... cieszy...
Siedziałyśmy jeszcze w barze jakieś dobre dwie godziny i rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. To dziwne, że same kilka godzin zakupów i co najmniej dwie godziny w barze nie wystarczały nam na to żeby się wygadać. Kiedyś jednak przecież trzeba wrócić do domu.
- Zadzwoniłam po taksówkę, chyba muszę się zbierać.
- Ja też, chyba pojadę z tobą, nie chce mi się wracać na piechotę.
- A komu by się chciało?
- Też racja.
- Weronika...
- Tak?
- Śnił mi się Louis.
--------------------------------------------------------------------------------------
Okey, trzeba sie chyba wytłumaczyć... Tak więc: wiem ostatni rozdział był miesiąc temu. Ostatnio zaniedbałam naukę, a akurat miałam ciężki okres. Zawaliłam 3/4 sprawdzianów, które miałam poprawiać. Drugi powód to po prostu życie prywatne. A trzeci, to kompletny brak weny. Jak widzicie ten rozdizał nie jest napisany przeze mnie. Napisała go Weronika z My brother Deadlier . Próbowałam posklejać zdania, ale nic mi nie wychodziło, więc poprosiłam Werę. Ona Npisała rozdział, ja tylko pozmieniałam pewne niedogodności które psuły mi dalsze losy. Więc wszystkie podziękowania i komentarze Kierujcie do niej. Kolejny rozdział napiszę sama, gdyż blokada była chwilowa. To ten jeden rozdział był taki felerny. Jeśli uważacie, że jest on jakoś ciekawszy od pozostałych, to napiszcie to poniżej, a ja rozważę może nasze wspólne pisanie z Werą? Kolejny rozdział pojawi sie za jakieś 2 tygodnie, pod warunkiem, że będzie 3 komentarze :) Dziękuję, Dobranoc.

czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział VIII


-Tom! Jak ja Cię dawno nie słyszałam. Nawet nie wiesz ile sie przez ten czas stalo! Masz nowy numer?
- No tak wyszło. Właśnie słyszałem! Opowiadaj!
Opowiedziałam mu o akcji z Mickym, aresztowaniem Gabrysi. Wieść o tym, że dalej spotykam się z dilerem I uważam go za przyjaciela i mu ufam trochę go zezłościła. On powiedział w tajemnicy, że Gabrysia mu się spodobała. Dobrze że był chory, bo by się jeszcze przywiązał. Potem opowiedziałam mu o nowych uczennicach. Nie mogłam przestać się śmiać, kiedy zaczął piszczeć, że niedługo pozna Lottie Tomlinson. Wyznał mi że śledzi jej Twittera, Instagrama, i wszystko inne co tylko z nią związane. Kiedy jednak dowiedział się, że Ona mnie poznała, i wyjaśniłam mu wszystkie moje przemyślenia oraz to co powiedziała Lott. Kończyłam historię ze łzami w oczach. Chyba to wyczuł
-Hey Katie, kochanie nie płacz. Ej spokojnie. –Nie mogłam przestać, przez jego uspokajanie łkałam jeszcze mocniej. –Czekaj!
Rozłączył się, po prostu się rozłączył. Właściwie nie miałam wielkiego powodu żeby płakać, ale kiedy zaczęłam myśleć czemu to robię, przypominałam jeszcze więcej sytuacji z młodości.  To było dla mnie za wiele. Opadłam bezsilnie na łóżko, przykryłam głowę poduszką. Przez chwile byłam załamana. Już chwilę póniej byłam wściekłą. Jeśli  nawet pamiętał o mnie w wakacje 2010 i 11, to to było tak dawno temu. Teraz ma ważniejsze rzeczy na głowie tak? Moje załamanie przekroczyło granicę. Uruchomiłam Laptopa, włączyłam przeglągarkę. ,,Louis Tomlinson”. Pełno zdjęć uśmiechniętego chłopaka, z grzywką na pół twarzy. Druga połowa zdjęć, to zdjęcia mężczyzny, z zarostem, włosami jak po seksie ,,Będą srały z powodu moich włosów” Miał rację, znowu. Była też część zdjęć, która dosłownie złamała mi serce. Uśmechnięta, całująca się para. ,,LOUIS TOLINSON I ELENOR CALDER NA RANDCE!” 



Drogie media- dziękuje. Zniszczyłyście mnie. To było za dużo. Wściekła wyłączyłam laptopa, po czym zrzuciłam go z łóżka. Po chwili to samo zrobiłam z telefonem. Nie obchodzi mnie to że pewnie oba sprzęty są popsute. Nie obchodziło mnie nic. Wytarłam oczy, nie mam pjęcia po co. Wciąż płakałam. Zamazany obraz przed oczami. Wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę balkonowych drzwi. Na zewnątrz wiał wiatr, było już całkowicie ciemno. Przy ulicy latarnie rzucające łunę światła. Byłam tylko ja, moje myśli, moje łzy. Znowu ta cholerna samotność. Mój największy lęk. Podeszłam do chłodnej barierki. Oparłam się o nią dłońmi. Co z tego że mam bose nogi i stoję na zimnym betonie? Co z tego, że jestem tylko w szortach i bokserce? Co z tego że nie jadłam nic od 10 godzin? Co z tego że jest 21? Telefon w pokoju zaczął dzwonić.. ,,O jednak się nie zepsuł? Jaka szkoda”  Zpowrotem weszłam do pokoju podniosłam telefon po czym nie spoglądając na nic rzuciłam nim o ścianę. Małe kawałeczki plastiku i szkła rozprysnęły się po podłodze. Usiadłam na łóżku i założyłam białe tenisówki. Niemam pjęcia po co. Mój mózg umarł. Z powrotem wyszłam na balkon podeszłam do barierki
 Przełożyłam przez pręty jedną nogę, potem drugą. Mocno zaciskam ręce na barierce. Patrzę w dół. 
Miało być dobrze. Właśnie, miało. Nigdzy jeszcze tu nie byłam. Nigdy nie było aż tak źle. Nigdy nie czułam siętak samotna i odrzucona. Wiem ludzie ranią, ale dlaczego ja jestem taka słaba? Mogę zdobyć świat, mogę znaleźć miłość. Ale sama nnie znajdę nigdy. Słyszę dzwonek do drzwi. ,,No kurwa zajęta jestem nie?” O wow. Mój sarkazm jest ze mną zawsze. To miłe że chociaż on jest przy mnie. Gdyby nie to, że byłłam na tej delegacji, gdyby nie to że byłam ciekawa że poszłam do tego sklepu, teraz pewnie siedziała bym na czacie z jakąś lalunią ze szkoły, i cieszyła bym się że poznałam Lottie, siostrę Louisa. Była bym wielką fanką zespołu. Było by lepiej? Chciaż byłą bym szczęśliwa. Znowu pukanie. ,,Mówiłam coś już”. A więc postanowine. Nigdy już nie przefarbuję włosów. Nigdy nie spotkam Justina Biebera, nigdy nie przybliżę się do Wery. Nigdy więcej nie zapalę. Nigdy nie będę mieć figury modelki. Nigdy nie…

,, Baby You light up my world
like nobody else
the way that you flip your hair
gets me overwhelmed
but when you smile at the ground
it ain't hard to tell"

Zaraz, kto to…? Teraz albo nigdy. Przeczuwam że ktoś stoi w moim pokoju, i próbuje zrobić to spokojnie. Zaczynam się trząść. Puszczam jedną rękę. Osoba ww pokoju wciąga powietrze. Zrobi jeden krok a puszczę drugą, obiecuję.

,, Diana, let me be the one to
Light a fire inside those eyes
You been lonely
You don’t even know me,
But I can feel you crying
Diana, let me be the one to
Lift your heart up and save your life
I don’t think you even realize
Baby you’d be saving mine.”

Łzy. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Nie ważne kto to był, przez niego spowrotem nabrałam ciutkę nadzieji. Złapałam ręką barierkę.

,,God knows what is hiding in this world of little consequence
Behind the tears, inside the lies
A thousand slowly dying sunsets
God knows what is hiding in those weak and drunken hearts
Guess the loneliness came knocking
No one needs to be alone, oh, save me”

Nie wiedziałam co zrobić, więc po prostu… Zaczęłam śpiewać słowa piosenki moim własnym, powolnym, depresyjnym rytmem. Cala załkana, przez chwilą bez nadzieji teraz otwieram usta.

,, When you're ready come and get me
Nah na na na Nah na na na Nah na na na”

Tak bardzo powstrzymywałam się aby się nie roześmiać. Ta piosenka zwykle taka wesoła, teraz zaśpiewana jak marsz żałobny. Osoba z pokoju stawiała powolne kroki żeby mnie nie przestraszyć. Chwile później poczułam na moich biodrach parę silnych dłoni. Dziwne że wciąż nie wiem kto to jest. Chłopak podnosi mnie, ja przekładam nogi spowrotem na balkon. Od razu zostaje przyciągnie do jego klatki piersiowej. I dalej nie widzę jego twarzy. Owijamy ręce wokół szyi i bardziej wtulam się w jego ciało. Zaciągam się zapachem łagodnych perfum.
-Tak bardzo się martwiłem. - To był Tom, Mój kochany Tom -Nie strasz mnie tak więcej. BOŻE, opowiedz mi czemu. Czemu twój telefon i laptop SA roztrzaskane na kawałki na...
-Oh Zamknij się.
-Wiesz, że jeśli byś skoczyla, ja też bym to zrobił? Ja... Nie wyobrażam sobie że mogło by Cię nie być. Kate, ja Cię kocham.
Odsunął mnie tak aby swoimi pięknymi tęczówkami spojrzeć w moje.
-Kocham Cię, I nigdy nie przestanę, ale powiedz słowo, A zniknę z Twojego życia na zawsze.
To było zbyt wiele. On mnie kocha. Ktoś mnie kocha. Traktował mnie jak kogoś więcej niż przyjaciółkę. A Ja? Co ja czuje? Zawsze był przy mnie, kiedy go potrzebowałam. Uratował mi życie, A teraz stoi patrząc na mnie jak na jakąś małą porcelanową lalkę, która w każdej chwili może się rozpaść. Tęsknię za nim, kiedy nie widzimy się dzień, I teraz mam mętlik w głowie. ALE chyba na tym polega miłość, prawda? A nie na tym, że ktoś po tylu wspólnie spędzonych chwilach zostawia Cię samą? Dalej O nim myślę, A chyba nie powinnam. To Tom jest najważniejszy.
-Tom ja... ja chyba też cie kocham.
Czemu chyba? Poniewaz nigdy nie bylam szczerze zakochana.
Jego oczy były szeroko otwarte jakby w zdziwieniu. -Ale za co Ty kochasz mnie?
-Wyjaśnię Ci to później. Teraz wchodź do domu, bo jest zimno. Idź pod prysznic ja za ten czas ogarnie trochę twój pokój I zrobię Ci coś do jedzenia.
-Okey.
Bum romantyczna chwila poszła w cholerę. Ten dzień jest na prawdę długi.

Po wzięciu prysznica kiedy wyszłam z łazienki w moim pokoju było tak jak zawsze. Jedyne czego brakowało to laptopa na biurku i telefonu na poduszce. Toma nigdzie nie było, więc zeszłam po schodach na dolne piętro. Tom siedział w kuchni. Nad talerzem kanapek. Kiedy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się i wskazał ruchem głowy na talerz. Usiadłam obok niego i wzięłam jedna kanapke.
-Co jak co, ale kucharz to ze mnie kiepski.
-To najlepsze kanapki jakie w życiu jadłam.
-Nie prawda ale okey. Umm posprzatalem W twoim pokoju, ale twoj laptop i telefon tego nie przeżyły.

Po zjedzeniu kolacji poszliśmy na górę. Tom zadzwonił do Jacoba, który wyszedł do klubu się zabawić, I wróci jutro. po tej rozmowie Wyjaśniłam mu całą historię z tym Co stało się od chwili kiedy się rozłączył. Przez cały czas on obejmował mnie ramieniem od czasu do czasu całując mnie w czolo.
-Nie odpowiedziałeś za co mnie kochasz...
-Masz gitarę?
Pokazałam mu ręką na kąt w którym stała gitara taty. Tom podszedł po nią po czym usiadł na przeciwko mnie . Zaczął grać piękną melodię. Po czym zaczął śpiewać.

,,Your hand fits in mine like it's made just for me
But bear this in mind it was meant to be.
And I'm joining up the dots with the freckles on your cheeks
.And it all makes sense to me.


I know you've never loved the crinkles by your eyes, when you smile
You've never loved your stomach or your thighs
The dimples in your back at the bottom of your spine.
But I'll love them endlessly.

I won't let these little things slip out of my mouth.
But if I do it's you, oh it's you they add up to
I'm in love with you and all these little things.

You can't go to bed without a cup of tea..
And maybe that's the reason that you talk in your sleep.
And all those conversations are the secrets that I keep
Though it makes no sense to me.

I know you've never loved the sound of your voice on tape,
You never want to know how much you weigh
.You still have to squeeze into your jeans,
But you're perfect to me.


I won't let these little things slip out of my mouth..
But if it's true it's you, it's you they add up to
I'm in love with you and all these little things.


You'll never love yourself half as much as I love you.
You'll never treat yourself right, darlin' but I want you to.
If I let you know, I'm here for you, maybe you'll love yourself
,Like I love you. Ooh..


I've just let these little things slip out of my mouth.
'Cause it's you, oh it's you.. it's you they add up to.
And I'm in love with you and all these little things.
I won't let these little things slip out of my mouth.
But if it's true. it's you.. it's you they add up to.
I'm in love with you. And all your little things."

Zakończył po czym odłożył gitarę na jej poprzednie miejsce. To było piękne. Nie ważne że on próbuje mnie dobić śpiewając piosenki akurat TEGO zespołu. Moje oczy znów napełniły się łzami Ale nie pozwoliłam im wypłynąć. Chłopak znów usiadł obok mnie. Położył dłoń na moim policzku po czym wziął głęboki oddech I powiedział:
-Wiem że O brzmi banalnie, ale czy zostaniesz moją dziewczyną?
Nie mówiąc słowa wzięłam jego twarz w dłonie dotknęłam lekko swoimi ustami jego pełnych, malinowyh ust.
Mam nadzieję że zrozumiał że to znaczyło tak.

_______________________________________________________________________

Heyo. Ten rozdział jest bardzo chaotyczny, w pieron się dzieje. Kto z was myślał że to Tom zadzwoni? Na pewno nikt nie myślał że sprawy dalej potoczą się tak.
Dziękuję za te 5 komentarzy! Wow wow! Bardzo mi miło, więc teraz wiem że potraficie to zmieniamy zasadę.


4komentarze-kolejny rozdział

poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział VII

*PRZECZTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM, PROOOOSZE*


I wtedy rozległ się pisk.
Wiedziałam.
Kurde czemu one tak piszczą? Przecież to tylko siostra Louisa Tomlinsona. Wielkiego sławnego pana z wielkiego sławnego boysbandu.
No dobra już wiem dlaczego. Szybko schyliłam się i ukryłam twarz w dłoniach tak jak poprzednio. Lepiej żeby mnie nie poznała. Zmieniłam się od tamtego czasu. A nawet bardzo. Chociaż ona pewnie o mnie zapomniała. Jej też pewnie sława braciszka uderzyła.
-Dziewczynki uspokójcie się! Dajcie się przedstawić koleżance!
Nie chcę żeby mnie poznała. Wiem że będzie to trudne. Pewnie wymyślą jakieś ,,poznawanie" gdzie to prędzej czy później nastąpi.
-Nazywam się Lottie Tomlinson. Mam 16 lat, o rodzeństwie mówić chyba nie muszę mówić- kilka dziewczyn gwizdnęło- Nie wiem co mogę wam jeszcze powiedzieć. Jak coś chcecie to pytajcie.- Dziesięć osób podniosło ręce- Ale nie pytajcie o mojego brata- Dziesięć osób opuściło ręce.
Typowe prawda?
-Przepraszam, ale czemu mieli by pytać o twojego brata? Ja jestem nie na czasie więc wiesz.-Odezwała się pani Durex.
-Jej brat jest w największym boysbandzie na świecie!-Zaczęła krzyczeć jedna z dziewczyn- Jest mega utalentowany, seksowny, słodki. Ma 22 lata, grupa krwi 0, ulubio....
-Dobrze wystarczy tych szczegółów. Lottie usiądź obok Emmy. Emma podnieś rękę żeby koleżanka wiedziała gdzie jesteś. Dobrze to teraz ty Weronika przedstaw się.
-Nazywam się Weronika Łabędź. Pochodzę z Anglii Ale moja rodzina jest z Polski. Nie będę wam O sobie mówić, gdyż I tak mnie nie polubicie. Jestem jaka jestem. Czasem niemoralna, nigdy banalna, zawsze wesoła, w środku zraniona. Niby optymistka, jednak nie do końca. Raczej pesymistka w środku bolejąca. Taka ja już jestem nikt tego nie zmieni. Co się kiedyś stało już się nie odstanie. To co nabroiłam, na zawsze pozostanie.Żyje swoim stylem, zawsze oryginalna. Poznać mnie od środka to nie łatwa sprawa. Zawsze coś się stanie, że Ci nie zaufam. Taka moja prawda, takie moje bycie. Jedyne co mnie kręci, to na perkusji bicie.
WOW.
Tyle byłam w stanie pomyśleć po tym co usłyszałam. Ona jest taka jak ja. Nie wygląda na kolejną bogatą lalunie. Ma zajebiście kolorowo, różowo, niebiesko, pomarańczowo... Nie wiem jak to określić włosy. Zawsze chciałam takie. Nawet ubiera się tak jak ja.

Muszę ja poznać. Taki mój cel na ten czas kiedy tu będzie.
-Bardzo ciekawa historia. Usiądź obok Kate. Kate podnieś rękę.
TAK TAK TAK
Jeszcze nigdy nie cieszyłam się tak że słów wypowiedzianych przez panią. Szybko podniosłam dłoń do góry. Co było dziwne Weronika kiedy mnie zobaczyła uśmiechnęła się. Przyjrzałam się dokładniej jej twarzy. O nie nie dam się tak łatwo nabrać. Jej uśmiech był sztuczny jak proteza mojej babci. Jej oczy były pełne wątpliwości I... Strachu? Tak to był strach. Dziewczyną zajęła miejsce obok mnie. Przysunęłam się do niej bliżej I szepnęłam jej do ucha
-Myślę że się dogadamy. A i nie uśmiechaj się tak sztucznie bo Ci się zmarszczki porobią.

*Weronika*
Teraz mnie zaskoczyła. Jak ona ma na imię? Chyba Kate. Więc Kate od razu mnie przejrzała. Po jej ubiorze I szczerym uśmiechu mogę powiedzieć że nie jest jak inne. Rozglądając się teraz do o koła mogłam zobaczyć jak wszystkie te typowe dziewczynki fejsbuka siedzące parami patrzyły się na mnie I śmiały się pod nosem. Były tak bardzo sztuczne. Lottie już gadała  ze swoją koleżanką z ławki. Nawet spodziewam się o czym, gdyż miała ona torbę z flagą UK i Irlandii z wielkim napisem ,,ONE DIRECTION"
Znam Lottie. Chodzimy razem do klasy w Londynie. Nie przyjaźnimy się, bo ją z nikim się nie przyjaźnie. Wszyscy uważają mnie za idiotkę. Ale coś czuje że z Kate będzie inaczej. Lekcja miała spokojnie, jak zwykle nudno. Zdążyłam wysnuć pewne wnioski:
A) Kate jest bardzo mądra, ale nie jest kujonem.
B) Alicja I Michał to kujony I są razem.
C) Janusz I Marlena to Goty
D) Marek I Kuba to geje
E) Alex, Filip, Marcin, Mikołaj I Dawid to Skejtowie.
F) Pozostała część klasy to sztuczne różowe dziwki i ich faceci.
Zapowiada się ciekawie...

*Kate*

Dzwonek. Zbawienie. Wszystkie dziewczyny i kilkoro chłopaków od razu podbiegło do Lottie i wyprowadzili ją na korytarz. No tak, dziewczyny bo to siostra Louisa, a chłopaki bo jest ładna. Typowe. Weronika pakowała się powoli. To czas zagadać...
-Hey. Nie musisz przy mnie udawać kogoś kim nie jesteś. Jestem, można powiedzieć inna niż pozostali. Nazywam się Kate, ale to pewnie wiesz. Mam 18 lat, głupiego brata, praktycznie nie mam rodziców, przyjaciół też nie. Wydaje mi się ze możemy się polubić.- Zakończyłam z szerokim uśmiechem, który ona d razu odwzajemniła.
-Na pewno. Więc wiesz, nie żeby coś, ale teraz się od ciebie nie odczepię. Ruszaj tyłek z krzesła i idziesz mnie oprowadzić po szkole... ZIOM.
-Hahaha. Nie mów tak do mnie- Zrobiłam obrażoną minę, wrzuciłam książki do torby i ruszyłam w stronę drzwi. Wera szła za mną.- Tak by the way to masz zajebiste włosy.
Dzięki. Twoje też są śliczne. Moje już trochę przyniszczone, ale chociaż kolor mam taki o jakim marzyłam.
-Ja też niedługo będę farbować. Jak nadarzy się jakaś specjalna okazja.
Weronika coś cicho szepnęła pod nosem, ale wolałam nie pytać o co jej chodziło.
-Gdzie masz szafkę?
-Nr...- wyciągnęła karteczkę z kieszeni- 269
-To zaraz obok mojej. Chodź trzeba odnieść książki.
Kiedy otwierałyśmy szafki Wera się odezwała
-A masz chłopaka?
Zaczęłam się zastanawiać. Ostatniego chłopaka miałam kiedy poznałam Lou. Po poznaniu go Michael- Bo tak miał na imię zerwał ze mną. I kiedy zaczęłam się przyjaźnić z Louisem, obydwoje nie mieliśmy pary. I potem dziwnym trafem przestałam się zakochiwać. Nigdzie myślałam o  Lou jako o kimś kto mógłby być moim chłopakiem.
-Chłopaki są jak publiczna toaleta.- zrobiłam dramatyczną przerwę.- albo zajęci, albo posrani.
-Hahaha to było hahaha... TO BYŁO GŁĘBOKIE KATE!
Obie śmiałyśmy się, i szłyśmy w stronę stołówki. kiedy nagle na kogoś wpadłam.
-Oj, przepraszam naprawdę..- Spojrzałam w twarz, i ujrzałam nikogo innego jak Lottie oczywiście. Tylko ja mam takiego pecha. Szybko złapałam weronikę za rękę chciałam się oddalić kiedy Lott zawołała mnie.
-Boże! Kate? Co ty tu robisz! Jak ja cie dawno nie widziałam -Mówiła tak głośno ze chyba cała szkoła nas słyszałam. Wera patrzyła na mnie trochę zdziwiona- Tak nagle przestałaś przyjeżdżać do Doncaster, co się stało?
Wokół nas zebrał się już dość duży tłumek osób. Zwłaszcza dziewczyn, młodszych. Ojj będzie masa pytań do mnie. Może przeżyję.
-Umm, wiesz trochę to dziwnie zabrzmi, ale nie miałam już po co. Bez urazy, ale jakoś się bardzo nie przyjaźniliśmy, i przyjeżdżałam na te durne delegacje z mamą dla.. Dla Louisa.
-Tak, wiesz jak to jest, oni go porwali i nie miał za bardzo czasu na siedzenie w domu. Ale we wakacje, kiedy już cie nie było, Lou dzwonił do mnie kilkadziesiąt razy i pytał o ciebie- Wow to mnie zaskoczyła. Pytał o mnie? Czemu po prostu nie zadzwonił?- Chciał się z tobą skontaktować ale zgubił telefon, i nie miał do ciebie kontaktu. Dlatego dzwonił czy cie przypadkiem nie spotkałam i czy nie zapytałam o numer.
- Oh.. Serio? Myślałam że on mnie po prostu olewał.
-Skądże! Jeju jak on się ucieszy jak się dowie ze cie znalazłam! Zadzwonię do niego zaraz jak będę miała chwilę. Daj mi swój numer.
Nie wiele myśląc zapisałam swój numer na karteczce ona tylko pisnęła na pożegnanie i odeszła. Kiedy zniknęła z pola widzenia podbiegły do mnie wszystkie te dziewczyny które były wokół. Dwulicowe dziwki. Zaczęły piszczeć pytać skąd znam Louisa, Jaki on jest, Czy byliśmy parą, jak długo się znamy, bla bla bla. Nie miałam mną to siły. Zaczęła mnie boleć głowa. Złapałam were za rękę i wyprowadziłam ją do toalety.
-Tylko nie krzycz. Dam ci mój numer telefonu, zadzwonisz do mnie potem. Teraz daj długopis bo muszę napisać fałszywe zwolnienie, i idę do domu. Za chwile mi głowa pęknie.
-Okey. To było.... Dziwne. Ale nie wnikam chyba dużo się stało.
Zapisałam jej numer, przytuliłyśmy się na pożegnanie i wyszłam. Czemu one do cholery nadal  tutaj są. Poszłam do gabinetu dyrektora, podbił zwolnienie i wyszłam ze szkoły. Przywitało mnie ciepłe, wrześniowe powietrze. I  naprawdę miałam czas na myślenie. Wychodzi na to że Louis pamiętał o mnie. Nie kłamał kiedy mówił że O mnie nie zapomni. Ale skąd mam wiedzieć że to Lottie nie kłamie, I ten dupek serio O mnie zapomniał? Ehh. Od początku. Kiedy pożegnałam się z nim dnia, kiedy wracałam do Londynu powiedział że O mnie nie zapomni. Potem nie odzywał się, więc myślałam że kiedy za rok SpotkAmy się twarzą w twarz wytłumaczy mi to. Przez ten rok śledziłam to Co się z nim działo. Obiecał że jak się spotkamy to mi opowie. Kiedy  wróciłam do Doncaster jego już nie było. Byłam załamana ze O mnie zapomniał, płakałam do mojego brata cały tydzień, bo mimo że ja I Lou nie byliśmy parą, byliśmy bardzo zżyci.
Nawet nie zauważyłam że jestem już w domu. Otwarłam drzwi. Słyszałam odgłosy Z kuchni więc tak poszłam szukać Jacoba. Po drodze przejrzałam się w lustrze. Nawet nie czułam ze płakałam. Całe moje policzki były ukazane tuszem do rzęs. Weszłam do kuchni. Brat siedział właśnie nad książką kucharską. Kiedy mnie zobaczył pobladł.
-Co się stało Katie? Czemu nie jesteś w szkole? Czemu płaczesz? Chocz tu do mnie przytul się.
To  W nim kochałam. Szybko Podeszłam do niego I wtuliłam się w jego ramię.
-Jacob bo ta dziewczyna z wymiany to Lottie I ona mnie poznała I Louis za mną tęsknił, I nie zapomniał i zepsuty telefon I Weronika i piski I dyrektor I...
-Spokojnie odpocznij trochę, opowiedz m potem.
*4H później*
Robi się wieczór. Za ten czas wyjaśniłam wszystko Jacoobowi. Powiedział mi żebym mu nie wybaczala. Za dużo przez niego cierpiałam. Czyli poradził mi tak jak myślałam sama. Dzwoniła też Wera, wytłumaczyłam jej skąd się znamy z Lottie i co to było za zamieszanie. Jacob też powiedział że nie muszę iść jutro O szkoły, żebym miała czas wszystko przemyśleć. Nagle telefon zaczął dzwonić.
,,Nr nieznany"
Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przełożyłam go do ucha.
-Halo?
-Kate?- odezwał sie głos. TEN głos.
__________________________________________
HEY MISIAKI jest właśnie 0:09 A Ja skończyłam pisać. Nie dodałam wcześniej bo kibicowałam skoczków.
BRAWO KAMIL
Ale tu nie o tym. Rozdział mi się nie podoba, jest nijaki, pewnie jest dużo błędów, ale trudno. Czuje że nie mam da kogo pisać. Rozdział był dodany tydzień temu A ledwo są 3 komentarze. Widzę że wyświetleń jest dużo (jednego dnia było 60 sgdfafghfhd) ale nie komentujecie. Każdy kto przeczytał niech skomentuje. Nawet głupia kropka. Proszę o tak wiele? Nie wiem kiedy kolejny. Najprawdopodobniej wtedy, kiedy pokażcie że ktoś czyta.

sobota, 1 lutego 2014

Rozdział VI

*Czwartek*
Koniec lekcji, i to piątek. Wreszcie. Jeszcze pięć minut angielskiego, i będę mogła wyjść z tej głupiej klasy, od tych głupich, fałszywych osób. Przez te kilka dni bardzo zaprzyjaźniłam się z Gabrysią. Tom zachorował, więc została mi tylko ona. Dziś po lekcjach ja i Gaba mamy się spotkać z Mickym. Wciąż nie uważam tego za dobry pomysł. Gadałam o tym z Mickym, powiedział że chce ją spotkać, ale nie chce by ona próbowała go ,,leczyć". Ona powiedziała że i tak zrobi swoje. No ale... On mi nic nie zrobi, bo jestem w jego ,,paczce", a ją najwyżej zabije jak będzie zbyt nachalna. NIE ŻEBYM SIĘ NIĄ NIE MARTWIŁA, ale Micky robi więcej dla mnie niż ona... Dobra, nic nie mówiłam, o niczym nie myślałam.
-Jak wiecie Julia i Marysia wyjechały na wymianę między krajową, i jutro do klasy dołączą dwie nowe uczennice. Będą w naszej szkole przez Miesiąc. Obie pochodzą z Anglii Więc nie mówią po polsku. Bądźcie dla nich mili. Pamiętajcie, jeśli oni będą dobrze sie tu czuli, dobra opinia pójdzie w świat. Zrozumiano? -Zakończyła monolog swoim skrzeczącym głosem pani Durex. Boże, jak mnie zawsze śmieszy jej nazwisko.
Wszyscy zgodnie pokiwali głowami i usłyszeliśmy dzwonek. Wrzuciłam wszystkie książki do torby, po czym wyszłam z klasy. Wszystko robiłam bardzo szybko, gdyż byłam trochę zdenerwowana tym spotkaniem. Chociaż nie. Trochę to za mało powiedziane. Byłam bardzo zdenerwowana. Owszem, Gabrysia jest przekonująca ale jego nie przekona. Boje się że zdenerwuje Mickiego, a on wtedy zrobi coś głupiego. Podeszłam do swojej szafki, wpisałam kod i włożyłam niepotrzebne książki. Poprawiłam w lusterku włosy, kiedy pojawiła się w nim druga twarz, należąca do źródła moich problemów.
-Heeeey Kate! Czemu mnie unikasz? Idziemy teraz do Tego Dilera tak? Mariusza czy jak mu tam.
-Masz rację! Mów trochę głośniej, bo w szatniach chyba jeszcze nie słyszeli. To jest Micky, i tak, idziemy do niego. Jesteś gotowa?
Pokiwała głową więc poszłyśmy w stronę wyjścia ze szkoły. Umówiłam się z nim przy nieczynnej siłowni, do której nie wiem jak on zdobył klucze. Droga jest tam dość długa, a że nie mam co robić to się przejdziemy. Będę miała czas żeby porozmyślać, powspominać.
,,-Lou czy ty uważasz ze ten Bal to dobry pomysł? Przeciez tam będą tylko ludzie z twojej szkoły, ni znam nikogo oprócz ciebie jestem młodsza i w ogóle. Nie pasuje tam. 
-Kate! Wiesz że idziesz ze mną dlatego że cię lubię. Tak właśnie dlatego. Wcale nie dla tego że nikt inny mnie nie chce. Nawet sobie nie myśl!-Zakończył z uśmieszkiem.
-Ejj! To rani.
-Naprawdę chcę żebyś poszła ze mną na ten Bal. Patrz jak idealnie do siebie pasujemy! 
-No może i tak, ale..
-Nie ma żadnego ale! Chodź!
Złapał mnie za rękę i pociągną w stronę zatłoczonej sali pełnej zakochanych par. My tam nie pasujemy. Jesteśmy przyjaciółmi. Louis wskazał ręką na wolny stolik w rogu sali przy którym usiedliśmy.
-Zawsze chciałem być piosenkarzem.
-Ale wiesz, jeśli jesteś piosenkarzem- jesteś sławny. Jesteś sławny- śledzi cie dużo ludzi. Śledzi cie dużo ludzi- nie masz prywatności. Nie masz prywatności- ze wszystkiego są plotki. I tak dalej i tak dalej. 
-Wiem, ale... to jest coś. Pokazujesz talent światu, ludzie cie kochają, pieniądze.
-A ty masz talent? Nigdy nie słyszałam jak śpiewasz.
-To dziś będziesz miała szansę.
-Huh?
-Idziemy tańczyć?
-Dobra
Złapał mnie za rękę i pociągnął na środek parkietu. Leciała dość szybka piosenka. Lou co chwilę stawał mi na stopach. Co jak co, ale tancerz o z niego marny. Bardzo. Wtedy na środku sceny staną jakiś chłopak. Mrugnął w naszą stronę. Popatrzyłam zdezorientowana na Louisa który puścił moje dłonie, uśmiechnął się i zostawił mnie samą na parkiecie. Co się właśnie stało? Nie wiedziałam co zrobić więc wróciłam do naszego stolika. Siedziałam sama  czekałam aż wróci.
-Hey! Jak się bawicie? Teraz przed nami wystąpi nasz artysta! Wszystkie pary prosimy na parkiet- Wykrzyknął ten sam koleś, który mrugał do Lou. Zaczęła grać muzyka, po czym na scenę wyszedł Louis. Boże! On będzie śpiewał! 
''
Nawet nie zauważyłam, że jesteśmy już prawie na miejscu.Skręciłyśmy w boczną uliczkę, i już z tamtąd było widać Mickiego, Stojącego przy wejściu do siłowni. Podeszłyśmy do niego powoli. Dopiero teraz zauważyłam jak Bardzo Gabi w krótkiej różowej sukience w kwiatki tu nie pasuje. Ale już trudno
-Cześć Kochanie!- Krzykną w moją stronę Micky po czym mnie uścisnął. -A ty musisz być Gabrysia tak?- Ucałował ją w dłoń. Och jaki dżentelmen. ,,Koleś ogarnij się ona wie kim jesteś" podpowiedziało sumienie.
-Miło poznać.- Odpowiedziała słodko.
-Hey Katy chcesz trochę?- Wyciągną w moją stronę paczuszkę z białym proszkiem.
-Czemu nie.- Już miałam wyciągnąć rękę, kiedy usłyszałam głośne chrząknięcie Gabrysi. No tak! Zapomniałam o niej. Nie mam pojęcia jak ale zapomniałam.
-Ja też tu jestem!
Potem stało się coś dziwnego. Gabrysia podeszła do Mickieo, wyciągnęła mu z ręki saszetkę, nasypała dość sporą ilość proszku na rękę, po czym wciągnęła wszystko za jednym razem.
-Co ty do chuja robisz! Przecież miałaś nas od tego chronić tak?
-Hahaha. Serio jesteś taka naiwna? Byłam śledzona przez policję dla tego nie brałam. On -Wskazała na chłopaka - Był idealną drogą do zdobycia towaru a ty tylko mi w tym pomogłaś.
W pewnym momencie Micky szybko złapał mnie za rękę i zaczął biec. Nie mogłam za nim zdążyć dlatego wziął mnie na ręce. Już po chwili byliśmy schowani kilkanaście metrów dalej w krzakach.
-Co do..- Zakrył mi usta dłonią.
Sekundę później nadjechały 4 radiowozy, Wybiegło z nich 3 policjantów którzy złapali Gabrysie pod ręce i wepchnęli do jednego z nic. Dwóch policjantów weszło do opuszczonej Siłowni. Mickey mocniej przycisnął mnie do ziemi, aby przypadkiem nas nie zauważyli.
-Wyjaśnię ci jak odjadą- szepnął.
Nie! Ja wcale nie bałam się żę policja przyjedzie, i zgarną Gabrysię! Co do Cholery! Skąd on wiedział że policja przyjedzie. To za dużo na mnie. Zaczęło mi się robić ciemno przed oczami. O nie.

Otworzyłam oczy po czym od razu je zamknęłam. Poczułam że leżę na piasku, więc to musiało być słońce. Serio? Jak człowiek mdleje to się go zanosi do domu, kładzie na łóżku.Ale to ja. Ja nie zasługuje na łóżko. Przecież piaskownica lepsza. Podniosłam się do pozycji siedzącej i zobaczyłam Mickiego śpiącego na ławce obok. Plasnęłam go z całej siły w twarz żeby się obudził.
-Ała. Już ci wszystko tłumaczą. Wiem że to głupie ale.. Ja znam Gabrysię. Jakieś 2 lata temu kupowałem od nie j towar. Potem ona wszystko spieprzyła, wydała mnie policji. Mi się jakoś udało. Więc kiedy dowiedziałem się że się znacie, byłaś jedyną nadzieją na odpłacenie się na niej. Przepraszam że ni nie mówiłem ale nie zgodziła byś się mi pomóc. Więc dałem Znak policji że ona handluje i.. No i wiesz co się dalej działo. Ona chciała cie wykorzystać.
-A to suka! Znowu fałszywi ludzie jak ja mam sobie radzić w życiu. Spotykam samych złych ludzi. Chociaż tobie mogę ufać. Mam tylko Ciebie Toma i Jacooba.- Powiedziałam i mocno się do niego przytuliłam. Mogę mu ufać.
*Następnego dnia*
Lekcja angielskiego zaczyna się za 2 minuty. Za 2 minuty spotkam te 2 osoby. Jakoś mi się nie widzi. Nie miałam co robić więc weszłam do sali i zajęłam swoje ulubione miejsce pod oknem. Dzwonek. Uczniowie wchodzą, zajmują miejsca. Ja siedzę sama. Jestem już zmęczona tym dniem. Kładę głowę na ławce. Wchodzi nauczyciel więc wszyscy się witamy.
-Więc poznajcie nasze dwie nowe koleżanki. Wejdźcie dziewczynki.
Słychać kroki dwóch osób.
-Przedstawcie się. Lottie ty pierwsza.
Lottie, Lottie, Lottie. Znałam jakąś Lottie. Podnoszę głowę i widzę dziewczynę. O nie. Nie, Nie Nie. Tylko Nie Ona
-Hej! Nazywam się Lottie Tomlinson!
I wtedy rozległ się pisk. 
Wiedziałam...
----------------------------------------------------
Yayyy! To już 2 rozdział w tym tygodniu. Jest dłuższy niż wszystkie dotychczas i dość dużo sę dzieje. Mówiłam że dojdzie ktoś znajomy. Dziękuję za wszystkie wyświetlenia, Za to że z powrotem zaczęliście komentować. Dziękuję WERONICE za pomysł ze wspomnieniem ;) Zasady nie zmieniam
3 komentarze- Kolejny rozdział :)

Nasz Hazza ma dziś urodziny! Sto lat sto lat!

wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział V

Zobaczyłam że Gabrysia siedzi na ławce, i kończy jeść. Szłam powoli w jej stronę, gdyż jeszcze trochę kręciło mi się w głowie. 
-Jestem!- krzyknęłam jej prosto do ucha, na co mnie odepchnęła. -No co. Weź nie spinaj dupki mała bo Ci się zmarszczki porobią. 
Jej mina wtedy była bezcenna. Wiem że powiedziałam to tylko dlatego że byłam pod wpływem używki, ale nie mogę nic na to poradzić że gadam głupoty. Zresztą z tego byłam znana od zawsze, prawda? Zawsze były z tego kłopoty...

,,-Ej Kate, uważaj zaraz spadniesz.- krzyknął Lou stojący obok trzepaka, na który właśnie próbowałam wejść.
-Maleńka, to nie jest mój pierwszy raz. Wiem że jesteś w tym niedoświadczony Lou, ale to nie jest takie straszne jak wygląda.
-Hahaha.-Zrobił obrażoną minę- - Wiesz... Musze powiedzieć ci coś bardzo ważnego.
-No słucham Panią.
-Ej! Muszę iść do fryzjera. Moje włosy są straszne. Jak z jakiegoś kiepskiego Anime.
-No masz rację.
-Hej!
-Oj przestań. Wyglądasz uroczo.
- Ale mam dość spędzania więcej czasu przed lustrem niż ty........
- Sugerujesz że spędzam dużo czasu przed lustrem ciołku!
-No dobra, przepraszam.- Już miałam otworzyć usta żeby coś powiedzieć gdy Lou się wciął-  Przepraszam, że moje włosy wyglądają lepiej od twoich.- Zakończył z uśmiechem.
-Louis! Zachowujesz się jak Jacob! Idź i się ogól na łyso!
 -Ej! Przecież tęskniła byś za nimi. Zobaczysz jeszcze kiedyś będę sławny i dziewczyny będą srały z powodu moich włosów a ty będziesz zazdrosna.
-O co? O Twojego mopa na głowie?
-Grabisz sobie, grabisz. Cofnij to.
-A jak nie?
-To patrz.
Ściągnął mnie z trzepaka za nogi, przeiesil przez ramię i wyniósł na łąkę. Przecież to były żarty. Kocham jego włosy. Kocham jego wszystko. Jest idealnym przyjacielem. 

"

Szkoda że kłamliwym, który zawsze ma rację, co?
-Co się stało Kate. Gdzie byłaś przez tyle czasu? I czemu tak śmierdzisz jak... Jak zioło? Nie proszę tylko nie mów mi że ty.- musiała wyczuć moje zdenerwowanie -Kate! Ty ćpasz? Czemu ćpasz! Wiesz jak ciężko z tego wyjść? Będziesz miała kłopoty. Wiesz co ja Ci pomogę, nie pozwolę Ci się tak niszczyć.Ja
-Gabi  uspokój się! Nie pale nałogowo. Robię to od czasu do czasu! A skąd ty w ogóle  poznałaś że paliłam? Skąd tyle o tym wiesz?
-Słuchaj ty jeszcze dużo O mnie nie wiesz. Chce Ci pomóc.
-Odpowiedz na pytanie. Paliłaś kiedyś?
-Nie. Ale... umm. Handlowałam i A tego wyrzucili mnie ze szkoły. Ale nie mów nikomu. Po prostu chce Ci pomóc z tym skończyć. Pozwól mi sobie pomóc.
-Gabi zrozum-  ja nie pale nałogowo. Mogę z tym skończyć kiedy chce. Jesteś taka uparta. Koniec tematu.
Przez następne dziesięć minut siedzieliśmy W całkowitej ciszy .
-chciałabym poznać tego kto ci to sprzedaje. Może chociaż jemu jakoś pomogę.
-Okej. Kiedyś. Ale teraz chodźmy do domu. Nie chce już TU siedzieć.
Wstałyśmy i zaczęliśmy powoli iść w stronę wyjścia z parku.powoli zaczynało się robić ciemno, czasem było słychać pobrzękiwania świerszczy. Nagle moja noga zaklinowania się w dziurze w chodniku, przez co się przewróciła. Gabrysia się zatrzymała i patrzyła na mnie. Wyciągnęłam nogę i próbowałam wstać. Kiedy już to zrobiłam, okazało się że to nie był dobry pomysł. Od razu ponownie upadłam. Noga bolała mnie tak samo mocno jak rano.
-Serio! ZNOWU! Ile jeszcze razy dzisiaj będę urażać sobie ta nogę!
Nie zwracając uwagi na skamieniałą obok mnie przyjaciółkę, wyciągnęłam z kieszeni telefon i wybrałam numer do mojego brata.
-Halo?- Zaraz, czy on spał? Powiedział to że swoją chrypką tak jak zawsze kiedy go budzę. -Kate? Co robisz powinnaś być już w domu.
-No chyba wiem że powinnam. Właśnie miałam wracać ale..
-Co znowu? Przecież nie zostajesz na noc u Tomka prawda?
-Nie. Tylko noga utknęła mi w chodniku, i tak jakby znowu nie mogę chodzić.- No tak. Już słyszałam jak bardzo co to bawi. Po chwili usłyszałam huk z drugiej strony słuchawki . -Jakob! Wszystko okej?
-Tak hahhaha tylko przewróciłem hahaha stół. Sorry siostra ja Ci nie pomogę. *Pip* *Pip* *Pip*
NO ŚWIETNIE! Czyli będę ty siedzieć jak jakaś bezdomna, póki noga nie przestanie boleć?
-Gabi ty idź do domu, bo ja tu jeszcze trochę posiedzę sobie.
Czemu zawsze ja mam pecha. Czemu nawet jeśli jestem szczęśliwa przez cały dzień, to w końcu musi stać się coś, co zniszczy mój humor? Bycie optymistką w moim wydaniu jest na prawdę trudne.
-Nie nie idę, przecież nie zostawię cie tu samej. Ja coś.. Coś wymyślę. Czekaj ty na mnie zaraz wracam.- Krzyknęła i odbiegła w głąb parku. ,,Nigdzie się z tąd nie ruszam" Burknęłam pod nosem. ,,Nawet jakbym chciała to nie mam jak."
Siedzę i siedzę, chyba już z 5 minut a jej dalej nie ma. Chyba mnie spławiła. Bądź co bądź, to ten chodnik jet dość zimny, i właśnie odmarza mi mój przepiękny zgrabniutki tyłeczkiem.
Zaraz... CO?
Chyba jeszcze nie do końca ze mnie wszystko wyparowało. Ale tutaj jest na prawde zimno, robi sie ciemno, opustoszało, zaczynam sie..
-JESTEM!
Co się właśnie stało? Siedziałam z otwartymi oczami i nie zauważyłam... Gabrysi stojącej przede mną z.. co to jest? TACZKI?!
-GABRYCHA CO TO JEST! NIE MÓW ŻE MNIE PRZEWIEZIESZ NA TACZKACH! Skąd ty to w ogóle masz!?
-To są taczki. -,,Serio nie wiedziałam"- Zajumałam je ogrodnikowi. Jak już cie odwioze to oddam mu je, nawet nie zauważy. Wsiadaj teraz.
-A czyste to chociaż?
- Położyłam swoją bluzę. Wsiadaj.
Z małą pomocą Gabryśki weszłam na mój nowy ,,pojazd. ,,Noto jedziemy" Pomyślałam i ruszyłyśmy. Jechałyśmy połową szerokości chodnika. Ludzie którzy nas mijali patrzyli się jak na wariatki. Dejavu? Ale to mi nie wystarczyło. Zaczęłam śpiewać na cały głos:

I, moi drodzy, rączki w górę!
Jedziemy, jedziemy, jedziemy!
Donośniej, głośniej!
Bawimy się, bawimy!

Jesteś najpiękniejsza w całej wsi, w całej wsi,
więc rozrzutnik kupię ci.

Ty będziesz moja, ja będę twój
 razem będziemy wywalać gnój.
Kupię kłeszyk i kopaczkę, różową taczkę.
--------------------------------------------------------------------------

YAYY! MAMY PIĄTECZKĘ! Po długiej nieobecności, dodaje wam nowy rozdział. Końcówka mnie powaliła. Nie sądziłam że moja głupota sięga aż tak wysokiego poziomu.

Ale do rzeczy... Nie podoba wam sie? Pod ostatnim rozdziałem był tylko 1 komentarz. Wyświetleń przybywa i widzę to, ale komentarze zachęcają i do szybszego dodawania, i do ,,większego" myślenia. Więc wprowadzam zasadę...
3 Komentarze= Kolejny Rozdział

sobota, 25 stycznia 2014

PRZEPRASZAM

Przepraszam ale nie dodam dzisiaj rozdziału. Jak wiecie (albo i nie) blogger był wczoraj zepsuty, i nie mialam jak napisać. Postanowiłam ze dodam go dziś, ale się rozchorowalam. Czuje jakbym miała zaraz wypluć płuca =/ nie mam jak go napisać, bo nie dość że boli głowa, to mam światłowstręt i ledwo co pisze ta notkę. Mam nadzieję że za bardzo Was nie zawiodłam. Rozdział na 100% dodam w tygodniu.
Kate =)

Szablon by S1K